czwartek, 22 listopada 2012

Fastlane milionera



Autor: MJ DeMarco
tytuł oryginału: The Millionaire Fastlane
wydawnictwo: Gall
data wydania: sierpień 2012
ISBN: 978-83-60968-26-0
liczba stron: 528

Gdy po raz pierwszy natknęłam się na tę książkę, od razu moją uwagę przykuł tytuł... Co prawda dopiski w stylu „Złam kod bogactwa” sprawiają, że robię się bardzo podejrzliwa ale pierwsza opinia na temat książki, jaką znalazłam, była bardzo pozytywna i postanowiłam bliżej się z nią zapoznać.

Autor książki, MJ DeMarco jest przedsiębiorcą, który w stosunkowo młodym wieku dorobił się na tyle pokaźnego majątku, by ... przejść na emeryturę i oddać się urokom życia. Za cel postawił sobie udowodnienie nam, że każdy może stać się milionerem i to w stosunkowo krótkim czasie. Aby to wyjaśnić potrzebował zaledwie 519 stron ;-)

Zanim jednak napiszę o treści, parę słów na temat wyglądu. Książka podzielona jest na szereg stosunkowo krótkich rozdziałów, z których każdy rozpoczyna się inspirującym cytatem a kończy podsumowaniem najważniejszych myśli z danego działu. Wszystko prezentuje się bardzo przejrzyście a krótkie rozdziały sprawiają, że książkę można czytać w każdej wolnej chwili, by już parę minut później odłożyć ją na półkę a głową pełną nowej wiedzy.

Zanim autor wyjaśni nam jak stać się milionerami, opisze swoje wymarzone auto – Lamborghini, które zainspirowało go do szukania bogactwa i które oczywiście posiada, choć uwaga! – nie jest ono źródłem szczęścia. Do tej myśli wrócę nieco później...

DeMarco dzieli społeczeństwo na trzy grupy – osoby podążające chodnikiem, pasem wolnego ruchu no i właśnie te które korzystają z szybkiego pasa, czyli tytułowego fastlane. W kolejnych rozdziałach dokładnie opisze różnice pomiędzy tymi grupami i wytłumaczy dlaczego dwie pierwsze nie są właściwym rozwiązaniem. Jak na amerykańskie publikacje tego typu przystało, nie brak tu różnych przykładów z życia przeciętnych obywateli, mniej lub bardziej adekwatnych do tematu. I tak pojawi się Zuzia, której w Meksyku skradziono torebkę ale co się dziwić, skoro zawsze kładzie ją otwartą na stole, albo Zenka, który marzy o wielkich pieniądzach, ale nigdy ich nie zdobędzie bo godzinami pracuje nad postacią Druida w pewnej grze komputerowej. Trzeba przyznać, że od czasu do czasu autor wpada na całkiem sensowną myśl, jednak sposób w jakie je prezentuje sprawia wrażenie, że zwraca się do ciemnej masy a nie rozumnego czytelnika.

Wróćmy jednak do grup na jakie zostaliśmy podzieleni. Chodnik oznacza biedotę... choć to z kolei nie musi oznaczać osób przymierających głodem – w tej grupie znaleźli się ludzie, żyjący z dnia na dzień, od wypłaty do wypłaty, bez planu na przyszłość. I nieważne czy chodzi o biedną sprzątaczkę z piątką dzieci na utrzymaniu czy znanego piosenkarza, który co tydzień kupuje nowe auto – oboje reprezentują biedotę. Pas wolnego ruchu to ludzie zarabiający na przyzwoitych etatach, którzy regularnie odkładają fundusze na przyszłość – oto przeciętniacy. Całe życie marnują na pracę by ... przynajmniej wg autora najprawdopodobniej umrzeć na parę dni przed emeryturą, ewentualnie dożyć emerytury ale w takiej kondycji fizycznej, która nie pozwoli na korzystania z jej dobrodziejstw. DeMarko generalnie lekceważy pracę na etacie, co momentami jest zdecydowanie irytujące, bo jakby nie spojrzeć, człowiek nie jest w stanie wyżyć z samego obserwowania rosnących cyferek na kontach bankowych a za każdą sumiennie wykonywaną pracę, człowiek zasługuje na szacunek. Cóż, miliarderowi pewnie wolno myśleć, co tam chce...

Jak więc stać się miliarderem? Najlepiej założyć własny biznes i to taki, który odniesie globalny sukces i pozwoli nam przejść na emeryturę przed czterdziestką. Autor podsuwa nawet konkretne pomysły: wymyśl lek na raka skóry albo napisz serię książek, które staną się tak popularne jak te o czarodzieju i po sprawie. Więc kto chętny?

Wracając jednak do wcześniejszej myśli, nawet jeśli uda nam się zdobyć to niebywałe bogactwo, powinniśmy pamiętać, że nie ono jest źródłem naszego szczęścia. Od czasu do czasu autor wspomina o prawdziwej trójcy bogactwa, na którą składa się sprawność fizyczna, wolność i silne związki rodzinne... Spokojnie, oczywiście możemy kupić sobie to wyśnione autko, tyle że dla kaprysu a nie szczęścia...

Całe te wywody opatrzone są sporą ilością pokrętnych równań i sformułowań: SWMD – średnia ważona macieży decyzji, CPB – czynnik przyśpieszenia bogactwa, NOD – niekontrolowana ograniczona dźwignia itd... Jakby na to nie spojrzeć, wszystko do bólu przypomina inne amerykańskie poradniki i naprawdę trudno znaleźć mi cokolwiek innowacyjnego. W moim odczuciu najlepszą częścią książki jest jeden z załączników, w którym autor odpowiada na wątpliwości czytelników. Nie wiedzieć czemu dopiero tutaj zaczyna mówić ludzkim językiem i czyta się to naprawdę przyjemnie. A tak, wyszedł poradnik zdecydowanie przegadany, choć można z niego wydobyć kilka interesujących i wartościowych myśli.

Po lekturze poradnika, zapragnęłam napisać do autora tej jednej bardzo pozytywnej opinii i zapytać, cóż takiego w nim dostrzegł, czego ja nie dostrzegam. Gdy weszłam na profil okazało się, że była to jedyna książka i opinia, jaką dodał. Pisząc tę recenzję, spojrzałam na tył okładki książki, a moją uwagę przykuło nazwisko wydawcy... takie samo jak nazwisko autora opinii... i chyba wszystko jasne...


Za możliwość przeczytania książki dziękuję nakanapie.pl

Również na blogu Moje książki

1 komentarz:

  1. Co za książka! Czytałam coś podobnego, ale to też wydaje się fajne :)

    OdpowiedzUsuń